18 luty 2009 r.
Pani Anna Jenczelewska z Pobiednej wychowuje samotnie czwórkę dzieci. Dramatyczne warunki w jakich żyje i jej sytuacja materialna skłoniły ją do szukania pomocy u ludzi dobrego serca za naszym pośrednictwem.
Pani Anna odeszła w sierpniu ub. roku od ojca dzieci, który nadużywał alkoholu. Nie mogła znieść ciągłego bicia i poniżania zarówno jej jak i dzieci.
- Nie mogłam dłużej tak żyć... odeszłam. Dostałam od gminy kuchnię z pokojem w Pobiednej. w pokoju mam wilgoć i wszystko nią przesiąka. Grzyb na ścianie, wersalka do wyrzucenia, dzieci co rusz chorują - mówi zrozpaczona pani Anna.
- Palę czym się da. Jak mam więcej pieniędzy to kupuję węgiel na worki, ponieważ jest bardzo drogi. Otrzymuję tylko alimenty w wysokości 600 zł, sama nie pracuję. A opłaty trzeba robić - woda, światło, gaz...
Trójka dzieci chodzi do szkoły. Mają kolejno 14, 11, 9 lat, najmłodsze 4 latka. Brakuje im podstawowych rzeczy.
Potrzebujemy koce, ręczniki, obuwie i ubrania dla dzieci oraz zabawki, za które bylibyśmy bardzo wdzięczni. jest mi bardzo ciężko finansowo i nie stać mnie na ich zakup - dodaje zmartwiona pani Anna.
Apelujemy do ludzi o dobrych sercach o pomoc dla rodziny pani Anna. Każde nawet najmniejsze wsparcie się tutaj liczy. Wszelkie dary można zawozić bezpośrednio do Pobiednej (ul. Podgórna 11/2) albo dostarczyć do naszej redakcji.
Już nie raz nasi czytelnicy udowodnili, że nie są obojętni na dramatyczne losy ludzkie. I tym razem także liczymy na państwa hojnośc i wrażliwość.
(MaK)
Źródło: Ziemia Lubańska nr 4/2009